Kim jesteśmy, jak inwestujemy,
co nas wyróżnia
CZYTAJ >>>
Ring Caspara: Przyszłością jest energetyka atomowa
Informacja reklamowa
Z Błażejem Bogdziewiczem, dyrektorem inwestycyjnym Grupy Caspar i Andrzejem Taborem, prezesem spółek Heraclon International, który pracował w kanadyjskiej elektrowni atomowej Pickering należącej do Ontario Hydro, o energetycznym świętym Graalu, miniaturyzacji elektrowni atomowych i możliwości inwestowania w tę branżę rozmawia Piotr Gajdziński.
– Pan Andrzej Tabor pracował w kanadyjskiej elektrowni atomowej w Pickering, Ontario jako Inspektor ds. Bezpieczeństwa. Dlatego zapytam, czy energetyka jądrowa jest obecnie dla świata świętym Graalem?
Andrzej Tabor: – Moim zdaniem odpowiedź jest twierdząca. Trudno dzisiaj – przy ogromnym zapotrzebowaniu na energię i sytuacji geopolitycznej, która dyktuje wysokie ceny surowców energetycznych – o coś lepszego. Na to nakłada się jeszcze nastawienie zachodnich społeczeństw, które domagają się czystej energii, a więc takiej, która nie emituje CO2.
Błażej Bogdziewicz: – Święty Graal jest chyba w obecnej sytuacji celnym pojęciem. Świat szuka czystej energii, jakiegoś nowego źródła, które nie tylko zaspokoiłoby gigantyczny popyt, ale byłoby też „czyste” i bezpieczne. Czy ten cel jest możliwy do osiągnięcia? Cóż, w poszukiwania są inwestowane duże pieniądze, a ludzkość już niejednokrotnie osiągała cele, które wydawały się nieosiągalne. Na pewno jednak przyjdzie nam na to jeszcze długo poczekać, więc faktycznie dzisiaj energetyka atomowa wydaje się najlepsza, najbardziej efektywna i co może najistotniejsze – najbardziej osiągalna. To jest obecnie praktycznie jedyna technologia pozwalająca produkować energię w dużych ilościach, stabilną i – biorąc pod uwagę ceny tradycyjnych surowców energetycznych – relatywnie tanią. Elektrownie atomowe już teraz mogą zaspokoić znaczną część globalnego popytu na energię.
– Na świecie działa niespełna 450 elektrowni atomowych. To niewiele. Jedną z barier rozwoju jest strach przed awariami. Wszyscy mamy „wdrukowane” w podświadomość obrazki z sowieckiego Czarnobyla i nie tak dawną katastrofę japońskiej Fukushimy.
Andrzej Tabor: – Z energetyką atomową jest tak, jak z wypadkami samochodowymi i lotniczymi. W pierwszym przypadku codziennie na drogach giną tysiące ludzi i nikt się tym – poza rodzinami ofiar – nie przejmuje. Z kolei każdy wypadek lotniczy ogniskuje uwagę całego świata i wywołuje gigantyczne emocje, choć wypadki lotnicze zdarzają się nieporównywalnie rzadziej. Podobnie jest z awariami w elektrowniach atomowych. Przez ostatnie 40-50 lat funkcjonowania tych elektrowni zdarzyło się zaledwie kilka poważnych awarii, więc energetyka atomowa udowodniła, że w istocie jest niezwykle bezpieczna. Mieliśmy katastrofę w Czarnobylu, gdzie działały reaktory starej generacji, których dzisiaj już się na świecie nie używa, a na dodatek skutki tej katastrofy byłyby znacznie mniejsze gdyby nie sowiecki bałagan i niekompetencja. Od czasu czarnobylskiej katastrofy, czyli od kwietnia 1986 roku nastąpił gigantyczny postęp technologiczny, ale też zaostrzono przestrzeganie norm i reżimów operacyjnych. W 2011 roku mieliśmy katastrofę w Fukushimie, zupełnie inną, bo spowodowaną czynnikami zewnętrznymi. Natomiast jeśli chodzi o Zachód, czyli Stany Zjednoczone i Europę Zachodnią, to był tylko jeden poważny problem – w amerykańskiej elektrowni Three Mile Island w marcu 1979 roku.
– Ta katastrofa jest nazywana „amerykańskim Czarnobylem”.
Andrzej Tabor: – To kompletnie nieuzasadnione określenie. Podczas awarii Three Mile Island nie tylko nikt nie zginął, ale nawet nikt nie został napromieniowany. I to już wszystko, w ciągu pięćdziesięciu lat funkcjonowania energetyki atomowej nic innego się nie wydarzyło i – mówię to z doświadczenia kilkuletniej pracy w tej branży – raczej się nie wydarzy.
Błażej Bogdziewicz: – Mam wrażenie, że część społeczeństwa, być może wcale niemała, utożsamia elektrownie atomowe z bronią atomową. I boi się, że skutki katastrofy w takiej elektrowni będą podobne jak wybuchy bomb w Hiroszimie i Nagasaki. Jeśli na początku Piotr mówił, że mamy „wdrukowane” w podświadomości obrazki z Czarnobyla, to wydaje mi się, że przede wszystkim mamy „wdrukowane” obrazy z tych dwóch japońskich miast z sierpnia 1945 roku. To skojarzenie jest oczywiście kompletnie nieuprawnione.
Andrzej Tabor: – Masz rację. Gdy tłumaczy się jak działa elektrownia atomowa, to często mówi się, że to jest „wybuch bomby atomowej pod kontrolą”. Rzeczywiście, tutaj też dochodzi do rozszczepienia, ale na tym podobieństwa właściwie się kończą. Po pierwsze, aby doszło do wybuchu musiałby w jednym momencie przestać działać wszystkie „wielopiętrowe” systemy bezpieczeństwa. I to na długo. Ale nawet w takim wypadku, zupełnie nieprawdopodobnym, nie doszłoby do żadnego wybuchu, a tylko do dużej emisji pyłów radioaktywnych. Wybuch w elektrowni atomowej, a już zwłaszcza wybuch porównywalny z detonacją bomb w Hiroszimie i Nagasaki jest absolutnie wykluczony. To jeden z wielu nieprawdziwych mitów, którymi karmi się opinia społeczna. Zdarza się natomiast, że podczas awarii dochodzi do wycieków radioaktywnych spowodowanych na przykład pęknięciami rur, zużyciem materiału. Takie wypadki nie są jakimś wyjątkiem, ale dzięki zabezpieczeniom niezwykle rzadko są one groźne dla ludzi i środowiska.
– W Polsce wreszcie zaczyna się coś dziać wokół energetyki atomowej. Są dwie koncepcje – budowa dużej elektrowni atomowej oraz małych, modułowych elektrowni. Która z nich jest lepsza?
Andrzej Tabor: – Moim zdaniem te koncepcje absolutnie się nie wykluczają. Przeciwnie, nam są potrzebne zarówno małe elektrownie, jak i przynajmniej jedna duża. Największym problemem energetyki atomowej, o czym w Polsce mało się mówi, nie są te mityczne wybuchy i zdarzające się wycieki – ale śmieci. Chodzi o zużyte ładunki, które są radioaktywne, ale chodzi też o wiele innych rzeczy: od wody używanej do chłodzenia, po kombinezony personelu. To wszystko jest radioaktywne, oczywiście w różnym stopniu, ale nie są to rzeczy, których można się pozbyć na pierwszym lepszym wysypisku śmieci. One muszą być przetrzymywane w odpowiednich warunkach, często kilkadziesiąt lat. W Polsce nie mamy dzisiaj żadnego systemu zarządzania odpadami radioaktywnymi, zarówno wyeksploatowanymi ładunkami, jak i całą resztą. Z tego co wiem, w modułowych elektrowniach atomowych produkcja radioaktywnych śmieci jest szczególnie duża, dlatego byłoby sensowne wybudowanie jednej bardzo dużej elektrowni atomowej, która zajęłaby się też utylizacją odpadów kilku mniejszych elektrowni. Same małe nie będą potrafiły sobie z tym problemem poradzić, a nawet jeśli, to ich działalność będzie obarczona wysokimi kosztami, co oczywiście przełoży się na cenę prądu.
– Polska nie ma systemu utylizacji odpadów radioaktywnych, ale nie mamy też przecież specjalistów od energetyki atomowej.
Andrzej Tabor: – Proces budowy elektrowni atomowej to kilkanaście lat, więc jest wystarczająco dużo czasu, aby stworzyć cały system energetyki atomowej. Natomiast już dzisiaj powinna się zacząć akcja edukacyjna. Powinniśmy pokazywać społeczeństwu zalety energetyki atomowej i zwracać uwagę, że jest ona bezpieczna.
Błażej Bogdziewicz: – Stworzenie tego systemu jest ważne i oczywiście trzeba się tym zająć, ale podzielam opinię, że jest na to jeszcze trochę czasu.
– Dlaczego budowa elektrowni atomowej trwa, jak Pan powiedział, kilkanaście lat?
Andrzej Tabor: – Pamiętam jak powstała elektrownia atomowa w Darlington, w Ontario. Zajęło to jedenaście lat, a koszt inwestycji, planowany na 6-7 mld dolarów, ostatecznie sięgnął 11 mld dolarów. Problem polega na stopniu skomplikowania całej inwestycji i realizacji bardzo ostrych reżimów technologicznych, które mają zapewnić bezpieczeństwo. W wypadku takich inwestycji nie ma mowy o błędach, najmniejszych nawet uchybieniach, trzeba mieć absolutną pewność, że każdy drucik jest idealnie podłączony, każda rura ma za sobą specjalistyczne testy i jest odpowiednio połączona. Nawet wywiercenie kilkucentymetrowej dziurki – to autentyczna opowieść – służącej do powieszenia obrazka musi być naniesione na plany i zatwierdzone przez wszystkich inżynierów i operatorów. Budowa elektrowni atomowej jest gigantycznym projektem, w realizacji którego pospiech nie jest wskazany. No i wymagany jest ścisły reżim technologiczny. Pod koniec lat osiemdziesiątych Kanada sprzedała projekt budowy elektrowni atomowej Rumunii…
– Jeszcze wówczas komunistycznej, rządzonej przez oszalałego Nicolae Ceausescu.
Andrzej Tabor: – Tak. Tego projektu nigdy nie udało się zrealizować. Przede wszystkim dlatego, że – według kontraktu – część osprzętu do elektrowni miała być wytworzona w Rumunii, a oni po prostu technologicznie nie byli w stanie wykonać tego tak precyzyjnie, jak zakładały reżimy bezpieczeństwa. Trzeba pamiętać, że na przykład ciśnienie ciężkiej czy lekkiej wody jest niesamowite. I, dodatkowo, to wszystko musi niezawodnie działać przez czterdzieści lat! Z energetyką atomową jest jak z lotami kosmicznymi. Ostatnio Amerykanie dwa razy – dwa razy do momentu, w którym rozmawiamy – wstrzymali start rakiety Artemis 1, bo zauważono minimalny wyciek. W wypadku elektrowni atomowej jest podobnie, przy czym tu konsekwencje fuszerki i uchybień są chyba kosztowniejsze i bardziej niebezpieczne.
Błażej Bogdziewicz: – W wypadku elektrowni modułowych sprawa jest nieco prostsza. Z reguły cykl inwestycyjny zamyka się w ciągu siedmiu lat, do czego mocno przyczynia się fakt, że ona właściwie przyjeżdża na miejsce już gotowa i jest tylko – to nie jest najbardziej odpowiednie słowo – montowana. Ale jak się wydaje, elektrownie modułowe to nie koniec postępu w energetyce atomowej. Otóż na zlecenie amerykańskiego Departamentu Obrony realizowany jest projekt stworzenia czegoś, co moglibyśmy określić „mobilną elektrownią atomową”. Taka elektrownia mogłaby być transportowana z miejsca na miejsce i zaspokajać potrzeby energetyczne na przykład jakiegoś szpitala, gdy są tam kłopoty z dostawami prądu.
– Czyżbyśmy szli w kierunku realizacji hasła „elektrownia atomowa w każdym domu”?
Andrzej Tabor: – To chyba przesada, miniaturyzacja w tej branży ma pewnie jakieś granice.
Błażej Bogdziewicz: – Ale postępuje i z reguły ma swoje korzenie w wojskowości. Reaktory, które dzisiaj są stosowane na okrętach wojennych – w łodziach podwodnych i na lotniskowcach – są w istocie reaktorami mobilnymi. Oczywiście, wymagają przystosowania do nieco innych celów, ale filozofia ich działania jest od dawna znana, bo pierwszy okręt podwodny z napędem atomowym, amerykański USS Nautilius, wypłynął w morze we wrześniu 1954 roku.
Andrzej Tabor: – Wracając jeszcze na chwilę do budowy dużej elektrowni atomowej w Polsce. Wydaje mi się, że najlepszą jej lokalizacją byłby jednak Żarnowiec.
– Budowa elektrowni atomowej była tam planowana już w latach osiemdziesiątych.
Andrzej Tabor: – Inna epoka, ale miejsce wybrane trafnie. Przede wszystkim dlatego, że taka elektrownia wymaga dużej ilości wody niezbędnej do chłodzenia i niezależnego źródła energii. Żarnowiec oba te atuty posiada. Po pierwsze duży, liczący ponad 1400 hektarów akwen wodny oraz elektrownię szczytowo-pompową.
– Czy inwestorzy mogą inwestować w energetykę atomową?
Błażej Bogdziewicz: – Tak, natomiast spółek publicznych działających w tej branży nie ma zbyt dużo. Ta branża jest na razie dość hermetyczna i nie da się jej porównać na przykład z branżą naftową, gdzie są tysiące podmiotów. Są oczywiście spółki wydobywające uran, największą na świecie jest kanadyjskie Cameco Corporation i jest kilka spółek posiadających elektrownie atomowe. Jedna, mianowicie czeski CEZ, jest nawet notowana na warszawskim parkiecie. Ale jest też kilka interesujących spółek, które mają technologię budowy tych małych elektrowni atomowych. Z reguły są to spółki amerykańskie bądź brytyjskie. Interesująca jest amerykańska spółka NuScale, która wiosną zadebiutowała na giełdzie nowojorskiej i ma być partnerem KGHM w budowie elektrowni modułowych. Na razie NuScale nie ma jeszcze przychodów, ale ma podpisanych kilka kontraktów. Wydaje mi się, że ilość podmiotów tej branży, które mogą zainteresować inwestorów będzie teraz dość dynamicznie rosła. My jako Grupa Caspar też się tej branży uważnie przyglądamy.
Andrzej Tabor: – Warto zwrócić uwagę również na spółki zajmujące się serwisowaniem elektrowni atomowych i koprodukcją, bo w grę wchodzą naprawdę potężne pieniądze.
Rozmawiał Piotr Gajdziński
Podobne wpisy:
Nota prawna
Niniejsza wiadomość ma charakter informacyjny oraz reklamowy i nie stanowi oferty w rozumieniu Kodeksu Cywilnego, ani usługi doradztwa finansowego, prawnego i podatkowego. Nie należy jej traktować jako rekomendacji dotyczącej instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców. Materiały i informacje prezentowane w niniejszym dokumencie służą jedynie celom informacyjnym, reklamowym lub promocyjnym i nie powinny być wyłączną podstawą podejmowania jakichkolwiek decyzji inwestycyjnych. W szczególności, informacje te nie stanowią rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe ani usługi doradztwa inwestycyjnego w rozumieniu ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi (tj. Dz.U. z 2021 r. poz. 328), jak również oferty w rozumieniu przepisów Kodeksu cywilnego (tj. Dz.U. z 2020 r. poz. 1740, z późn. zm.).
Caspar TFI informuje, że z każdą inwestycją wiąże się ryzyko. Fundusze nie gwarantują realizacji założonego celu inwestycyjnego, ani uzyskania określonego wyniku inwestycyjnego. Prezentowane wyniki funduszu inwestycyjnego są oparte o dane historyczne i nie stanowią gwarancji osiągnięcia identycznych wyników w przyszłości.
Przed nabyciem jednostek uczestnictwa funduszu inwestycyjnego należy zapoznać się z treścią prospektu informacyjnego/ dokumentem kluczowych informacji dla inwestorów oraz Procedurą Dystrybucyjną odpowiedniego funduszu inwestycyjnego Caspar TFI. Dokumenty te są dostępne na stronie internetowej www.caspar.com.pl, w siedzibie Caspar TFI lub u dystrybutorów, których lista dostępna jest na niniejszej stronie internetowej. Na stronie internetowej https://www.caspar.com.pl/ publikowane są również roczne i półroczne sprawozdania finansowe funduszy.
Caspar TFI uzyskało zezwolenie na działalność oraz utworzenie i zarządzanie Caspar Parasolowy FIO od Komisji Nadzoru Finansowego. Caspar Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych S.A. jest zarejestrowane w rejestrze przedsiębiorców prowadzonym przez Sąd Rejonowy Poznań – Nowe Miasto i Wilda w Poznaniu, VIII Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego pod numerem 0000387202 z kapitałem zakładowym w wysokości 2.000.000,00 zł (opłacony w całości) i NIP 108-00-11-057.
TAGI: Ring Caspara, rynki finansowe,