Informacja reklamowa
Z Błażejem Bogdziewiczem, dyrektorem inwestycyjnym i Krzysztofem Kaźmierczakiem, młodszym zarządzającym w Caspar Asset Management S.A. o pięknoduchach z big-tech, którzy teraz stawiają na energetykę atomową, lotniskowcach i sztucznej inteligencji jako pożeraczu energii rozmawia Piotr Gajdziński.
Rozmowa Piotra Gajdzińskiego z Błażejem Bogdziewiczem i Krzysztofem Kaźmierczakiem
– W kwietniu tego roku Portugalia miała dziewięćdziesięcioprocentowy udział energii z OZE, w efekcie cena prądu w tym kraju jest trzy razy niższa niż w Polsce. Portugalia, przypomnę, nie ma ani jednej elektrowni atomowej.
Błażej Bogdziewicz: – Takie porównania wyglądają bardzo efektownie, ale tak naprawdę niewiele mówią. Wszystkie kraje europejskie są połączone w jednym systemie i gdyby nie to, ceny prądu w Portugalii mogłyby wyglądać zupełnie inaczej. Dzięki europejskiemu systemowi elektroenergetycznemu w razie konieczności Portugalia jest w stanie zaimportować energię elektryczną z innej części Starego Kontynentu i w ten sposób stabilizować dostawy dla swoich odbiorców. Jeśli tego systemu by nie było, cena prądu w tym kraju byłyby inna, a być może nawet diametralnie inna. W Europie dużym eksporterem energii jest Francja, która ma kilka elektrowni atomowych i to one stabilizują cały europejski system.
Krzysztof Kaźmierczak: – Można również powiedzieć, że Niemcy – którzy niedawno wyłączyli swoją ostatnią elektrownię atomową – też jakoś sobie radzą, ale byłoby to zakłamywaniem rzeczywistości. Bo Niemcy również oczywiście są podłączeni do europejskiego systemu elektroenergetycznego i importują energię z Francji. Przede wszystkim jest to zresztą energia pochodząca z elektrowni atomowych. Bez francuskich atomówek mielibyśmy w Europie gigantyczny problem z energią elektryczną.
Błażej Bogdziewicz: – Ten system, o czym też warto wspomnieć, stabilizuje się automatycznie. Jeśli my tu w Polsce nagle zaczynamy zużywać duże ilości energii, to nie jest wykluczone, że do naszych domów, biur i fabryk zaczyna docierać prąd nie z Jaworzna czy Bełchatowa, ale na przykład z Portugalii. Nikt nie podejmuje tych decyzji, to jest automatyczne działanie systemu, do którego podłączone jest nawet Maroko oraz Turcja. Natomiast ceny prądu są w różnych krajach różne, bo różne są taryfy. Tyle tylko, że gdyby nie wspólny system, to różnice cen byłyby znacznie większe niż obecnie. Ważniejsze jest jednak to, że możliwości przesyłowe nie są nieograniczone. To nie jest tak, że przez europejski system elektroenergetyczny można przesłać każdą ilość energii.
Krzysztof Kaźmierczak: – Różnice cen dla odbiorców końcowych wynikają w dużym stopniu z regulacji obowiązujących w poszczególnych krajach. To, że na giełdach w Lizbonie i Warszawie widzimy różne ceny jest dla wszystkich oczywiste, ale to co ostatecznie widzimy na naszych rachunkach to zupełnie co innego, bo do nich doliczane są różne dodatkowe koszty, w tym za przesył i dystrybucję.
Błażej Bogdziewicz: – Wiele osób postrzega zakup energii jak kupno normalnego towaru, powiedzmy kilograma jabłek. Ale to błędne wyobrażenie. Nie jest przecież tak, że możemy sobie kupić na przykład trzy kilowatogodziny i gdzieś je przechować, bo wiemy, że będą nam potrzebne za dwa dni. Kupno energii to bardziej usługa niż towar.
Krzysztof Kaźmierczak: – To jest system, który działa z zaledwie minimalnymi zapasami…
– Dlatego, że nie potrafimy magazynować energii elektrycznej.
Krzysztof Kaźmierczak: – Właśnie. Generalnie prąd, który w tym momencie zużywamy – który na przykład napędza klimatyzację w tym biurze – został wyprodukowany ledwie kilka sekund temu. Gdybyśmy nauczyli się magazynować duże ilości prądu w ekonomiczny sposób, to system uległby całkowitej zmianie.
Błażej Bogdziewicz: – To, że ten system działa wynika z tego, że istnieją tak zwane elektrownie systemowe, które funkcjonują poniżej swoich maksymalnych możliwości. Czyli produkują mniej prądu niż mogłyby produkować, co oczywiście oznacza, że pracują poniżej rachunku ekonomicznego. Ale one w każdej chwili są w stanie błyskawicznie zwiększyć produkcję. Tego rodzaju systemowe elektrownie są utrzymywane w każdym kraju i dzięki temu cały ten system udaje się równoważyć. Dotąd się udaje, bo pojawiają się problemy. Niemiecka prasa donosiła ostatnio o częstych, krótkich, kilkusekundowych przerwach w dostawach prądu. Takich wyłączeń prądu jest ostatnio coraz więcej i one mogą powodować awarie samej sieci, ale również urządzeń elektrycznych u końcowego odbiorcy. Takie wypadki są już odnotowywane w niemieckim przemyśle.
– Z czego te przerwy wynikają?
Błażej Bogdziewicz: – Oficjalnie tego nie wytłumaczono, ale przypuszcza się, że coraz trudniej równoważyć system, w którym jest coraz więcej niestabilnych źródeł.
– Od wielu lat zdajemy sobie sprawę – i zapewne zdają sobie z tego sprawę także politycy – że wyjściem z tej sytuacji jest energetyka atomowa. Dla niej właściwie nie ma alternatywy. Ale w takim razie dlaczego budowa tych elektrowni atomowych idzie tak opornie?
Błażej Bogdziewicz: – Alternatywa oczywiście istnieje, jest nią węgiel i gaz.
– Ale to alternatywa bardzo emisyjna, w przeciwieństwie do atomówek.
Błażej Bogdziewicz: – Mamy dwa bardzo spektakularne przykłady zaprzestania korzystania z energii atomowej. Pierwszą są Niemcy, a drugą Kalifornia, gdzie póki co ostała się już tylko jedna elektrownia atomowa. I co się okazuje? Zarówno w Niemczech, jak i w Kalifornii – mimo wielkich nakładów na unowocześnienie tradycyjnej energetyki, mimo wydawania gigantycznych pieniędzy na zieloną energię – emisyjność energetyki wzrosła. Nie jest to wprawdzie wzrost spektakularny, ale jednak obecnie energetyka w Niemczech i w Kalifornii emituje do atmosfery więcej CO2 niż kilka lat temu.
Krzysztof Kaźmierczak: – Nie zgadzam się z założeniem zawartym w twoim pytaniu. Nie jest tak, że politycy wiedzą, że energetyka atomowa jest jedynym rozwiązaniem jeśli chcemy mieć czyste powietrze oraz dostępną i relatywnie tanią energię. W wielu krajach nadal nie ma woli nie tylko do budowania nowych elektrowni, ale nawet do utrzymywania tych już pracujących. Oczywiście najbardziej znanym przykładem są Niemcy, gdzie sprawne jeszcze atomówki zamknięto, choć mogły one produkować prąd jeszcze przez wiele lat. Na szczęście są kraje, gdzie postępuje się inaczej, elektrownie atomowe są remontowane, rozbudowywane, unowocześniane, planuje się budowę kolejnych. Drugi powód tego, że budowa „atomówek” idzie dzisiaj tak ślamazarnie wynika z utraconych kompetencji i łańcuchów dostaw. To jest gigantyczny problem, bo wybudowanie elektrowni atomowej jest nieporównywalnie trudniejsze niż postawienie kolejnego drapacza chmur czy nawet najbardziej skomplikowanego mostu. Dobrze to ilustrują niedawne doniesienia „Financial Times” o ściąganiu z emerytur inżynierów, którzy budowali elektrownie atomowe na Zachodzie w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Oni mają doświadczenie, którego obecnym inżynierom brakuje.
– Co z małymi elektrowniami atomowymi? Wydaje się, że budowa małych atomówek też jest oczywiście bardzo skomplikowana, ale jednak łatwiejsza. Mamy mieć takie w Polsce, ale podnosi się argument, że nigdzie na świecie małe elektrownie atomowe jeszcze nie działają.
Krzysztof Kaźmierczak: – Tak zwane SMR-y to nie jest jakaś nowa technologia, która jeszcze nie została przetestowana. Większość SMR-ów to mają być w dużej części te same konstrukcje, które już działają, tylko pomniejszone, więc cała technologia jest dobrze znana. Oczywiście, pojawiają się też nowe rozwiązania, ale większość jest oparta o technologie świetnie już znane. Dotyczy to na przykład tego co wybrał KGHM, który ma współpracować z amerykańską firmą NuScale. Jest prawdą, że komercyjnie jeszcze żaden SMR na świecie nie działa, ale na przykład w Kanadzie prace nad ich budową są już bardzo zaawansowane. Robi to spółka Ontario Power Generation, swoje projekty budowy małych elektrowni atomowych realizuje też Pentagon. One mają powstawać w bazach wojskowych, zwłaszcza tych znajdujących się w dużym oddaleniu od głównych centrów przemysłowych, bo dowóz tam paliwa jest kosztowny, a na dodatek w wypadku konfliktu zbrojnego ten łańcuch dostaw może zostać łatwo zakłócony.
Błażej Bogdziewicz: – To mit, że małe reaktory są jakąś nową technologią. One są stosowane w wojsku od dziesiątek lat, na przykład do napędzania lotniskowców, albo okrętów podwodnych, a przypominam, że pierwszy okręt o napędzie atomowym Amerykanie zwodowali w połowie lat pięćdziesiątych.
– USS Nautilus…
Błażej Bogdziewicz: – Tak, to jest identyczna technologia. Firm, które mają pomysły budowania SMR-ów jest wiele i to jest rzecz absolutnie osiągalna. Potrzebna jest tylko wola polityczna. Wydaje się, że atmosfera dla tego typu projektów, a właściwie dla całej energetyki atomowej zmienia się w Stanach Zjednoczonych. Dzieje się tak z bardzo prozaicznego powodu – wreszcie znalazł się ktoś, kto ma ochotę wydać na ten cel pieniądze. Jak sądzisz Piotr, kto to jest?
– Nie mam pojęcia. O Pentagonie już mówiliśmy, więc nie o nim myślisz. Bill Gates, Elon Musk?
Błażej Bogdziewicz: – Nie, ale jesteś na dobrym tropie. Big-tech, amerykańskie koncerny technologiczne. To jest fundamentalna zmiana, bo jeszcze kilka lat temu to środowisko było zafascynowane zieloną energią. Teraz oni doszli do wniosku, że za wiele prądu z tego nie będzie, a wiedzą już, że będą go potrzebowali bardzo dużo, bo centra danych pożerają gigantyczne ilości energii.
Krzysztof Kaźmierczak: – Jeden mały wtręt, ale ważny, bo to jest informacja, która dobrze obrazuje słowa Błażeja. Szacuje się, że do obsłużenia jednego zapytania wpisanego do ChataGPT lub podobnego narzędzia potrzeba dziesięć razy więcej energii niż wpisanie go w wyszukiwarkę Google’a. Nie 10%, tylko dziesięć razy więcej!
– To wielki paradoks, wręcz chichot historii, że do obsługi sztucznej inteligencji, najbardziej zaawansowanej technologii w dziejach ludzkości, musimy wykorzystywać coś, co pochodzi z XIX wieku, czyli „wieku węgla i pary”.
Krzysztof Kaźmierczak: – Cywilizacji nie da się rozwijać bez energii. To niewykonalne.
Błażej Bogdziewicz: – Jakiś czas temu w pewnych środowiskach hołdowano tezie, żeby ten rozwój cywilizacji spowolnić, żebyśmy gospodarowali energią oszczędniej. Wyobraźmy sobie przez chwilę, że ta wizja się spełnia – to oczywiście mrzonki, ale popuśćmy wodze fantazji – i w Europie oraz w Stanach Zjednoczonych zgadzamy się na wolniejszy rozwój. A co z Chinami? Co jeśli one by się na to nie zgodziły? Za kilkadziesiąt lat żylibyśmy pod wodzą któregoś z następców Xi Jinpinga. Nie jestem pewien, czy ta wizja jest zachęcająca.
– Czyli jeśli koncerny big-tech rzeczywiście zaczną inwestować w energetykę atomową, to będzie to decyzja ze wszech miar racjonalna.
Błażej Bogdziewicz: – Bardzo racjonalna. Firmy z tego sektora podpisują już umowy z operatorami energetyki atomowej na dostawy prądu elektrycznego i często są gotowe płacić nawet wyższe ceny, aby tylko mieć niezawodny dostęp do prądu.
Krzysztof Kaźmierczak: – Aby ominąć restrykcyjne przepisy regulacyjne big-tech chce budować swoje centra danych w bezpośrednim sąsiedztwie elektrowni atomowych.
Błażej Bogdziewicz: – Jakie są konsekwencje? Operatorzy energetyki atomowej sygnalizują chęć rozpoczęcia nowych inwestycji, czego już od wielu lat nie było. To na razie wstępna faza, ale działania w tym kierunku zaczynają przyspieszać.
Krzysztof Kaźmierczak: – Oczywiście niewiele firm technologicznych będzie stać na takie inwestycje, bo one są niezwykle kosztowne, a umowy będą musiały być podpisywane na bardzo długi okres, potencjalnie na dziesięciolecia.
Błażej Bogdziewicz: – To prawda. Ale jaki będzie skutek? Największe spółki umocnią swoją pozycję rynkową. Próg wejścia do tego biznesu, już dzisiaj bardzo wysoki, będzie jeszcze wyższy.
– Dla posiadaczy akcji tych spółek to dobra inwestycja. A propos, czy Caspar inwestuje w start-upy działające w obszarze energetyki atomowej?
Błażej Bogdziewicz: – Nie, inwestujemy w spółki, które mają już na tym rynku duże doświadczenie, ale szczególnie lubimy takie, które mają innowacyjne projekty. <strong.Taką spółką jest na przykład BWX Technologies, firma dostarczająca reaktory do amerykańskich okrętów podwodnych i lotniskowców. W tej dziedzinie spółka jest stuprocentowym monopolistą, ale niedawno zawarła też kontrakt z Pentagonem na projekt mikroreaktorów dla baz wojskowych, współpracuje z kanadyjskimi elektrowniami oraz GE Hitachi w obszarze SMR-ów. Rozmawiał Piotr Gajdziński.
Nota prawna
Pełne zastrzeżenia prawne: tutaj
Niniejszy dokument został sporządzony przez Caspar Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych S.A. Przedstawione powyżej informacje stanowią informację reklamową, mają charakter informacyjny i nie są ofertą w rozumieniu ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeksu Cywilnego. Zawarte w niniejszym dokumencie informacje nie stanowią usługi doradztwa finansowego, prawnego i podatkowego oraz nie należy ich traktować jako rekomendacji dotyczących instrumentów finansowych.
Caspar TFI informuje, że z każdą inwestycją wiąże się ryzyko. Fundusze nie gwarantują realizacji założonego celu inwestycyjnego, ani uzyskania określonego wyniku inwestycyjnego.
Prezentowane wyniki funduszu inwestycyjnego zarządzanego przez Caspar TFI są oparte o dane historyczne i nie stanowią gwarancji osiągnięcia identycznych wyników w przyszłości.
Należy liczyć się z możliwością częściowej utraty wpłaconych środków. Indywidualna stopa zwrotu uczestnika nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym funduszu i jest uzależniona od dnia zbycia i odkupienia jednostek uczestnictwa oraz od poziomu pobranych opłat. Opodatkowanie dochodów z inwestycji w fundusze zależy od indywidualnej sytuacji każdego uczestnika i może ulec zmianie w przyszłości.
Korzyściom wynikającym z inwestowania środków w jednostki uczestnictwa towarzyszą również ryzyka, takie jak: ryzyko nieosiągnięcia oczekiwanego zwrotu z inwestycji, wystąpienia okoliczności, na które uczestnik funduszu nie ma wpływu np. zmiany polityki inwestycyjnej czy połączenia lub likwidacji subfunduszu, a także ryzyko związane ze zmianami regulacji prawnych. Wśród ryzyk związanych z inwestowaniem należy zwrócić szczególną uwagę na ryzyka dotyczące polityki inwestycyjnej, w tym: rynkowe, walutowe, stóp procentowych, kredytowe, koncentracji, jak również rozliczenia oraz płynności lokat. Wszystkie subfundusze wchodzące w skład Caspar Parasolowy FIO cechują się dużą zmiennością ze względu na skład portfela inwestycyjnego. Żaden z subfunduszy nie odzwierciedla składu indeksu papierów wartościowych.
Subfundusze Caspar Stabilny, Caspar Globalny oraz Caspar Obligacji mogą lokować większość aktywów w inne kategorie lokat niż papiery wartościowe lub instrumenty rynku pieniężnego, tj. w tytuły uczestnictwa lub instrumenty dłużne.
Caspar TFI pobiera opłaty dystrybucyjne za nabycie jednostek uczestnictwa subfunduszy Caspar Parasolowy FIO, za zamiany pomiędzy nimi, a także za zarządzanie nimi. Wysokość poszczególnych opłat wskazana jest w Tabeli Opłat oraz ogłoszeniach o ewentualnych promocjach w opłatach.
Przed podjęciem ostatecznych decyzji inwestycyjnych należy zapoznać się z Prospektem Informacyjnym Caspar Parasolowy FIO oraz z dokumentami Kluczowych Informacji dla Inwestorów. Wszelkie dokumenty dotyczące Caspar Parasolowy FIO dostępne są na stronie internetowej Towarzystwa www.caspar.com.pl (w zakładce „Dokumenty/Fundusze inwestycyjne” znajdującej się u dołu strony), w siedzibie Towarzystwa lub u dystrybutorów.