Z Piotrem Przedwojskim i Błażejem Bogdziewiczem, zarządzającymi Caspar TFI, o globalnych wyspach kreatywności, pragmatycznym zięciu Donalda Trumpa, imigrantach i źródłach wzrostu polskiej gospodarki, rozmawia Piotr Gajdziński
– Giuseppe di Lampedusa napisał w „Lamparcie”, że „jeśli chcemy, by wszystko pozostało jak jest, wszystko musi się zmienić”. Ten cytat dobrze obrazuje wyniki niedawnych badań dotyczących handlu międzynarodowego. Otóż okazuje się, że mimo Internetu, mimo rozwoju globalnych korporacji i transportu, handlujemy tak samo, jak trzydzieści lat temu – głównie z najbliższymi sąsiadami. Z tymi, których znamy. Zaskakujące?
Błażej Bogdziewicz: – Biznes oczywiście miał, ma i zapewne zawsze będzie miał wymiar ludzki, emocjonalny. Jeśli zna się jakiś kraj, to ta znajomość i sympatia odgrywają pewną, najczęściej niemałą, rolę. Poza tym biznes trudno się robi w kompletnie obcym środowisku. Nie chodzi wyłącznie o znajomość konkretnych ludzi, choć to oczywiście ma kapitalne znaczenie. Chodzi też o znajomość mentalności, pewnej atmosfery, zwyczajów. Ale jednak wnioski z tych badań wydają mi się zbyt daleko posunięte. Nie mogę się zgodzić z tezą, że nic się od trzydziestu lat w handlu międzynarodowym nie zmieniło. Po pierwsze, dzisiaj jest znacznie więcej firm, które działają w skali globalnej. Po drugie, w skali globalnej z powodzeniem starają się handlować nie tylko ponadnarodowe korporacje, ale również mniejsze firmy, które kiedyś ograniczały się wyłącznie do rynku lokalnego. Świat, dzięki komunikacji elektronicznej i fizycznej, mocno się w ostatnich trzydziestu latach skurczył.
Piotr Przedwojski: Tak, wyniki tych badań są dziwne. Podam przykład tzw. country menadżera, czyli osoby odpowiadającej za działalność firmy w jednym kraju. To jeszcze niedawno była bardzo ważna funkcja w międzynarodowych korporacjach, bo ten człowiek odpowiadał za działalność swojej korporacji w określonym kraju. Dobrze znał panujące w nim warunki do prowadzenia biznesu, potrzeby rynku i jego specyfikę. Teraz to stanowisko znika na rzecz menadżerów regionalnych. W efekcie mamy na przykład menadżera EMEA, czyli „regionu” obejmującego Europę Środkową, Afrykę Północną oraz Bliski Wschód. A wracając do badań, o które pytasz. Wystarczy spojrzeć na wielkość wymiany między Stanami Zjednoczonymi a Chinami, która trzydzieści lat temu była prawie zerowa, a dzisiaj wynosi blisko 600 mld dolarów rocznie. To najlepszy dowód, że jednak gospodarka, w tym modele biznesowe, jednak musiały się trochę zmienić.
– Postponujecie te badania, ale jest tam jeszcze jedna interesująca teza. Otóż brytyjscy badacze twierdzą, że w ostatnich latach nastąpiła niezwykła koncentracja talentów w trzech miejscach – w San Francisco, Nowym Jorku oraz Londynie. Tam powstaje przytłaczająca większość przełomowych dla świata wynalazków.
Piotr Przedwojski: – Z tym się zgadzam. Generalnie w wielu dziedzinach obserwujemy koncentrację. W tym roku 50% wzrostu indeksu giełdowego S&P zawdzięczamy dziesięciu amerykańskim spółkom, m.in. Google czy Amazonowi (80% wzrostu S&P to 50 spółek). S&P składa się z 500 spółek, a większość z tych przodujących dziesięciu to firmy technologiczne. W 2016 wynik S&P został osiągnięty dzięki tzw. FANG (Facebook, Amazon, Netflix i Google). Pytanie na ile wzrost S&P odzwierciedla stan amerykańskiej i globalnej gospodarki. Mówi się nawet chyba (sic!) ironicznie, że dzisiaj na świecie są tylko trzy mocarstwa – Stany Zjednoczone, Chiny oraz Google i chyba jest w tym nieco prawdy. Obecność San Francisco i Nowego Jorku na tej liście nie dziwi. Pewnym zaskoczeniem może być dla niektórych Londyn, ale tam ściąga bardzo wielu ludzi z terenów dawnego Imperium Brytyjskiego, z krajów zaliczanych do tzw. rynków wschodzących. Dziwić może nieobecność Chin, ale tylko pozornie. Przyczyną jest brak rządów prawa i to rządów prawa z długoletnią historią.
Błażej Bogdziewicz: – Otwarte ośrodki przyciągają. Wiele spółek technologicznych, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, zostało stworzonych przez imigrantów lub zatrudniało wielu imigrantów. Zawsze zresztą tak było.
Piotr Przedwojski: – Bo imigranci są bardziej agresywni w dążeniu do sukcesu. Mają coś do udowodnienia, podczas gdy rdzenni mieszkańcy dzięki awersji do ryzyka pogrążają się w codziennym ciepełku i konsumpcji.
– Ta koncentracja „wysp kreatywności” będzie się pogłębiała?
Błażej Bogdziewicz: – Sądzę, że będą powstawały kolejne „wyspy”, a te tkwiące dzisiaj w „drugiej lidze” będą się przebijały wyżej. Ośrodków z takimi aspiracjami jest na świecie sporo, choćby Berlin, czy Izrael. One będą przyciągały nowych ludzi choćby dlatego, że te obecne coraz bardziej się „zapychają”. Weźmy choćby San Francisco, gdzie ludzie zarabiający rocznie 100 tysięcy dolarów mają, ze względu na ceny nieruchomości, gigantyczne problemy, aby mieszkać w przyzwoitych warunkach. Nie inaczej jest w Londynie.
Piotr Przedwojski: – Tego nie jestem pewien, bo trzeba pamiętać o internetowej zasadzie „Pierwszy bierze wszystko”. Jeśli ona sprawdzi się również w tym wypadku, a tak może być, to przyszłość ośrodków aspirujących do miana pierwszoligowych „wysp kreatywności” nie przedstawia się różowo.
Dlaczego warto się zapisać?
- Przed innymi otrzymasz powiadomienia o wywiadach z naszymi specjalistami.
- Będziesz na bieżąco z najnowszymi wpisami z bloga, aktualnościami dotyczącymi spółki i innymi starannie wyselekcjonowanymi materiałami.
- Będziemy Cię informować o aktualnych promocjach.
- Nie będziesz otrzymywał niechcianych wiadomości.
Zapisz się do newslettera Caspar!
– Globalizacja się obroni? Pytam, bo mam wrażenie, że po miesiącach ostrej, antyglobalizacyjnej retoryki – w czym przodował Donald Trump – ostatnio nastąpiło uspokojenie. Wygląda, że świat wraca w stare koleiny. Znowu narzuca się Giuseppe di Lampedusa…
Błażej Bogdziewicz: – To bardzo ciekawa sprawa, której w moim przekonaniu media poświęciły zbyt mało uwagi. Bo rzeczywiście dokonała się wielka zmiana o kapitalnym znaczeniu. Podczas kampanii wyborczej, retorykę Trumpa narzucały konserwatywne ośrodki republikańskie skupione wokół Steve’a Bannona. Ale, mimo że Bannone miał wielki wpływ na wyborcze zwycięstwo Trumpa, po kilku miesiącach stracił wpływy. Dzisiaj zdecydowanie większy wpływ na politykę Białego Domu ma Jared Kushner, zięć prezydenta i mąż Ivanki Trump. Pragmatyk, dzięki któremu amerykańska polityka też staje się pragmatyczna. To jest dla świata dobra informacja. Przyznam się, że choć oczekiwałem zwrotu Trumpa w tym kierunku, to nie spodziewałem się, że nastąpi on tak błyskawicznie, że w ciągu kilku miesięcy porzuci on wyborczą retorykę. Ale z obecnym amerykańskim prezydentem jest trochę jak z pogodą – codziennie może być inna.
Piotr Przedwojski: – Ale trzeba przyznać, że Trump idzie w bardzo dobrym kierunku. Przypominam, że podczas kampanii powszechnie wieszczono tragedię, również w gospodarce. George Soros zapowiadał niemal apokalipsę. Tymczasem amerykańska gospodarka kwitnie i to dzięki m.in. obietnicom Trumpa o deregulacji (również banków) i zmniejszenia podatków (aby skłonić do repatriacji mnóstwa gotówki z zagranicy do USA).
– Chińska też ma się lepiej niż zakładano. Ale jest coś dziwnego, bo chińskie inwestycje omijają Polskę. Wartość inwestycji Państwa Środka nad Wisłą to 462 mln euro. W niemal dwa razy mniejszej Rumunii 741 mln, a na Węgrzech aż 2,1 mld euro. Dlaczego Chiny omijają Polskę?.
Błażej Bogdziewicz: – Może to efekt dotychczasowych doświadczeń chińskich przedsiębiorców z polskim rynkiem. Te doświadczenia były negatywne, czego symbolem był udział chińskich firm w budowie autostrad.
Piotr Przedwojski: – Zadziwiająca informacja, bo Polska jest w końcu największym unijnym krajem w Europie Środkowej, mamy daleko lepszą infrastrukturę niż na przykład Rumunia i spory rynek wewnętrzny, graniczymy z Niemcami, największą unijną gospodarką. Do tego Xi Jinping, prezydent Chin, gościł w Warszawie, a nie odwiedził ani Budapesztu, ani Bukaresztu. Rząd powinien poważnie się nad tym zastanowić i podjąć jakieś działania, bo Chiny są wielkim inwestorem i naszej gospodarce ich inwestycje byłyby bardzo na rękę.
– Po pierwszym kwartale 2017 roku napłynęły wreszcie dobre informacje z polskiej gospodarki. PKB wzrosło o 3,4%.
Piotr Przedwojski: – Z naciskiem na „wreszcie”. Jedną z przyczyn jest niskie bezrobocie, bo dużo pracujących napędza koniunkturę. Pytanie, czy wreszcie odpalą inwestycje. Bo mimo spadku bezrobocia, rosnącego funduszu płac, biznes do niedawna nie inwestował. Z ostatnich danych wynika, że zapaść w tej dziedzinie była poważna. Według najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego, spadek inwestycji w 2016 roku wyniósł aż 8,5% (w przemyśle 5,7%). Największy spadek od 2002 roku! To się oczywiście kiedyś musi odwrócić, ale pytanie, z jakiego poziomu i dlaczego mimo spadku bezrobocia i wzrostu zużycia mocy, polscy przedsiębiorcy nie inwestują. I dalej, czy ten bardzo niekorzystny trend już się odwrócił, bo na razie brakuje na ten temat informacji. Zamiast tego mamy hałaśliwą propagandę sukcesu uprawianą w telewizji publicznej.
Błażej Bogdziewicz: – Polska gospodarka jest częścią gospodarki światowej, a sytuacja na świecie ostatnio bardzo się poprawiła i nadal się poprawia. To pozytywnie wpływa również na nas. Jeśli chodzi o inwestycje, to warto zauważyć, że po objęciu władzy przez obecną ekipę były poważne obawy o politykę gospodarczą. Jeden przykład – ustawa o kredytach frankowych. W kampanii wyborczej Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało specjalną ustawę, co groziło poważnymi perturbacjami dla sektora finansowego, a być może nawet kryzysem bankowym. Ten pomysł, na szczęście, zarzucono. Ku niezadowoleniu frankowiczów, ale to było działanie pragmatyczne i uspokoiło sytuację. Jeszcze jeden dowód, że warto być pragmatycznym. Ale były też obawy globalne – Brexit, zwycięstwo Trumpa w wyborach prezydenckich – które odbijały się na inwestycjach w Polsce. To minęło lub mija, bo oczywiście nadal są pewne zagrożenia, z których największym są wybory we Francji.
Piotr Przedwojski: – Kapitalny i rosnący wpływ na dobre wyniki polskiej gospodarki mają Niemcy, nasz największy partner gospodarczy. A niemiecka gospodarka, na szczęście, pędzi. Trzymajmy za to kciuki.
Rozmawiał Piotr Gajdziński