Być może nadchodzą wreszcie lepsze czasy dla warszawskiego parkietu (czyt. warszawska giełda). Małgorzata Zaleska, prezes Giełdy Papierów Wartościowych SA, zapowiada stworzenie nowej strategii dla Giełdy. Ma się ona opierać na tworzeniu zachęt dla nowych inwestorów i emitentów do wchodzenia na parkiet, przyciąganiu inwestorów indywidualnych i wreszcie zachęcaniu Polaków do długoterminowego oszczędzania. Zarys strategii jest więc dość ogólny, żeby nie powiedzieć ogólnikowy, ale zwłaszcza jego ostatni punkt jest bez wątpienia ważny dla całej polskiej gospodarki.
Bo pod względem wartości oszczędności plasujemy się na jednym z ostatnich miejsc w Europie. Wprawdzie w ciągu ostatnich dziesięciu lat Polacy podwoili wartość swoich oszczędności – dzisiaj sięgają one 960 mld zł – ale to i tak ponad dwa razy mniej niż w Czechach oraz aż dziewięć razy mniej niż w bogatej Belgii. Jak giełda ma działać w takich warunkach?
Średnia wartość oszczędności jednego obywatela III RP to 12 tys. zł. Przeciętny Czech ma niemal 2,5 razy większe oszczędności, a Belg może się pochwalić oszczędnościami w wysokości 26 tys. euro. Belgowie są zresztą, co zaskakujące, europejskimi liderami w tej dziedzinie. To jednak można zrozumieć, Belgia jest bardzo bogatym krajem. Ale Czechy? Średnia pensja w tym kraju jest porównywalna do średniej pensji w Polsce. Wynika z tego, że Polacy po zachłyśnięciu się przed ćwierćwieczem konsumpcjonizmem, jakoś nie mogą się z tego otrząsnąć. A pora byłaby wielka. Szczególnie, że giełda stoi otworem nawet na średnie i małe inwestycje. Choćby za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych.
Prezes Małgorzata Zaleska liczy na wielki rozwój warszawskiego parkietu, który, jej zdaniem, powinien być najważniejszym elementem tzw. planu Morawieckiego. Plan ambitny. Trzymamy kciuki. Szczególnie, że warto życzyć jak najlepiej dla giełdy. Szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę niską kulturę inwestowania w Polsce. Ciągle boimy się giełdy i wolimy lokaty. Tylko, czy to na pewno słuszna droga?