Rozmowa z Piotrem Rojdą, CFA – laureatem nagrody Złoty Portfel Gazety Giełdy „Parkiet” w kategorii fundusz mieszany.
– Czujesz satysfakcję?
Piotr Rojda, CFA: Cóż, mam satysfakcję z dobrze wykonanej pracy i tego, że klienci Caspara – którzy zainwestowali w zarządzany przeze mnie fundusz – naprawdę dobrze zarobili.
– Od kiedy zarządzasz subfunduszem Caspar Globalny?
Piotr Rojda, CFA: Początkowo – gdy Caspar Globalny był jeszcze funduszem funduszy – dopiero wchodziłem w skład zespołu zarządzającego. W 2018 roku byłem już samodzielnym zarządzającym, a w kwietniu 2018 roku zmieniliśmy politykę inwestycyjną i od tego momentu zarządzam nim już według swojej najlepszej wiedzy i umiejętności.
– Czemu zawdzięczasz ten sukces?
Piotr Rojda, CFA: Filozofii, która obowiązuje w całej Grupie Caspar. A ta opiera się na konsekwentnej – starannej – selekcji spółek, tysiącach rozmów z ich menadżerami, analizie dokumentów i ciągłej obserwacji całej branży oraz otoczenia mikro i makroekonomicznego. Ten system – jak widać skutecznie – pozwala nam wyławiać spółki dobrze zarządzane, wypracowujące ponadprzeciętne wyniki i perspektywiczne. Do tego trzeba dodać dobre decyzje alokacyjne, czyli przenoszenie aktywów – w czasach niepewności – z akcji na bezpieczniejsze instrumenty. W naszym wypadku z reguły na amerykańskie obligacje skarbowe.
– Z Casparem jesteś związany od 2015 roku.
Piotr Rojda, CFA: Tak, zacząłem tu pracę – będąc jeszcze na trzecim roku studiów na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Dwa lata później skończyłem studia na kierunku Finanse i Rachunkowość.
– Prawdziwy sprawdzian odbywa się jednak teraz, podczas pandemii koronawirusa. Z taką sytuacją nie miałeś jeszcze do czynienia, ale – póki co – radzisz sobie bardzo dobrze. W lutym Caspar Globalny spadł o 3.69, podczas gdy benchmark aż o 5.28%.
Piotr Rojda, CFA: Według wyceny z 17 marca 2020 roku – Caspar Globalny jest najlepszym funduszem w swojej kategorii. Zarówno w perspektywie tego roku, jak i ostatnich dwunastu miesięcy.
– Dlaczego?
Piotr Rojda, CFA: Znowu decydujące znaczenie ma staranny dobór spółek i dobra alokacja. Inwestycje w akcje zmniejszyłem w bardzo dobrym momencie. Póki wirus był jeszcze tylko w Chinach, to dominującą częścią portfela były akcje – przede wszystkim spółek amerykańskich. Wówczas nowojorska giełda dynamicznie pięła się w górę. Jednak już wówczas przygotowałem plan zmiany alokacji, jeśli wirus zacznie się rozprzestrzeniać poza Chiny. Gdy nadszedł ten moment – wystrzeliła liczba zakażeń we Włoszech, Japonii oraz Korei Południowej – byłem na to przygotowany i natychmiast drastycznie ściąłem alokację w akcje.
Od tego momentu rynki spadają. Zarabiałem więc, dopóki rynki akcyjne rosły – a koronawirus był tylko w Chinach. Teraz znaczną część portfela przesunąłem w kierunku skarbowych obligacji amerykańskich, które są – moim zdaniem, nie licząc gotówki – najbezpieczniejszym instrumentem w tych niepewnych czasach. Przesunąłem też alokację w ramach akcji na spółki działające w branżach, które powinny w okresie epidemii zyskać – rozrywka domowa (na przykład gry komputerowe), spółki medyczne z ekspozycją na szczepionkę, spółki działające w branży dóbr podstawowych (w tym zajmujące się produkcją żywności). W związku z niską płynnością i wysoką zmiennością – na rynku panuje panika. Zaczynają pojawiać się okazje inwestycyjne, ale w mojej ocenie za wcześnie na agresywny powrót do akcji.
Rozmawiał Piotr Gajdziński
Sprawdź koniecznie – złoty portfel: