Informacja reklamowa
Z Błażejem Bogdziewiczem – dyrektorem inwestycyjnym Caspar Asset Management S.A. – i Krzysztofem Kaźmierczakiem – Zarządzającym w Caspar Asset Management S.A. – o wkraczaniu sztucznej inteligencji do gospodarki, wielkim optymizmie branży i finansowaniu przez big-tech obu kandydatów w amerykańskich wyborach rozmawia Piotr Gajdziński.
– Gdy ostatnio rozmawialiśmy o sztucznej inteligencji wasza diagnoza sytuacji była następująca – rozpoczęła się gorączka złota, ale na razie najwięcej zarabiają sprzedawcy kilofów i łopat. Czy teraz, po uczestnictwie Błażeja w dużej konferencji technologicznej w Stanach Zjednoczonych, coś się w Waszej opinii na temat AI zmieniło?
Błażej Bogdziewicz: – We wrześniu tego roku rzeczywiście wziąłem udział w dużej konferencji technologicznej w San Francisco, gdzie prezentowało się bardzo wiele spółek technologicznych, nie tylko zresztą amerykańskich. Na konferencji zorganizowanej przez Goldman Sachs panował dość duży i powszechny entuzjazm, który dotyczył nie tylko rozwoju narzędzi sztucznej inteligencji, ale też ich wdrożenia do gospodarki. Duża część spółek tworzących oprogramowanie jest przekonana, że już w tej chwili jest w stanie zaoferować klientom takie narzędzia AI, które wyraźnie poprawią efektywność ich działania. Muszę jednak zastrzec, że większość z tych rozwiązań jest obecnie bardzo świeżych i tak naprawdę na razie nie jesteśmy w stanie ocenić na ile rzeczywiście one działają i mogą przyczynić się do poprawy efektywności funkcjonowania przedsiębiorstw. Pytanie czy te rozwiązania się przyjmą – bo jeśli nie, to być może czeka nas korekta notowań spółek technologicznych. Ale powtórzę – w San Francisco panował duży optymizm.
– Czy klienci, potencjalni odbiorcy tych nowych opartych o sztuczną inteligencję rozwiązań, podzielają ten entuzjazm?
Błażej Bogdziewicz: – Optymizm wyrażali przedstawiciele zarówno firm wytwarzających półprzewodniki, jak i oprogramowanie. Natomiast za wcześnie, aby coś powiedzieć o przedsiębiorstwach, które te nowe rozwiązania mają stosować. Jeśli obietnice składane między innymi w San Francisco się spełnią, to będzie wielki zastrzyk optymizmu dla całej gospodarki, ale czy ostatecznie ten zastrzyk zostanie zaaplikowany – tego jeszcze nie wiemy. Myślę, że coś więcej będzie można powiedzieć za kilka miesięcy, być może już na przełomie roku.
Krzysztof Kaźmierczak: – Nie brałem udziału w konferencji, ale entuzjazm po stronie producentów półprzewodników i spółek produkujących oprogramowanie jest zauważalny. Coraz więcej firm chwali się nowymi rozwiązaniami i pokazuje demo ilustrujące co te nowe rozwiązania będą potrafiły zrobić. Natomiast póki co entuzjazm dostrzegam wyłącznie po stronie twórców nowych narzędzi. To nie jest zarzut, ani nawet wyraz mojego sceptycyzmu. Po prostu jesteśmy na określonym etapie rozwoju. Wiele ze spółek cały czas narzeka na trudniejsze otoczenie makroekonomiczne czy na budżety klientów, których wysokość rzeczywiście stoi w miejscu. Przyspieszenia wzrostu przychodów w wyniku sprzedaży nowych narzędzi AI nie widać w bieżących wynikach, ale też nie spodziewają się takiego przyspieszenia inwestorzy. Tymczasem niektóre z tych spółek mają na ten rok ustawione nawet niższe cele niż na rok ubiegły, a inwestorzy i tak zastanawiają się, czy uda im się te niższe cele zrealizować. Rynek nie spodziewa się więc żadnego przyspieszenia.
– Czasem nawet rynek daje się zaskoczyć. Jeśli mówimy, że te nowe rozwiązania – które są już powoli proponowane – zwiększą efektywność działania, to na czym właściwie ma to polegać? Czy należy się spodziewać zwolnień pracowników, bo część z nich stanie się po prostu zbędna i zostaną zastąpieni przez technologię?
Błażej Bogdziewicz: – Niektórzy producenci oprogramowania faktycznie mówią, że to możliwe, że ich rozwiązania są na tyle dobre, wszechstronne i efektywne, że ich klienci będą mogli ograniczyć zatrudnienie.
Krzysztof Kaźmierczak: – To jest interesująca kwestia. Wcześniej, gdy rozmawialiśmy z przedstawicielami spółek – a przecież jesteśmy z nimi od lat w stałym kontakcie – to nigdy nie słyszeliśmy tak jednoznacznych deklaracji. Mówili, że dzięki nowym narzędziom pracownicy będą bardziej efektywni, będą się mogli skupić na najbardziej produktywnych zadaniach automatyzując te powtarzalne, że te nowe narzędzia odciążą pracowników, ale nigdy, że ich zastąpią. Teraz jedna ze spółek oświadczyła, że ocenia możliwość zredukowania zatrudnienia w dziale obsługi klienta po wprowadzeniu narzędzi AI aż o 30%. To jest kompletna zmiana narracji. Nie przypominam sobie, abym wcześniej słyszał podobne deklaracje.
Błażej Bogdziewicz: – To nas prowadzi do kwestii kosztów. Tu jest ciekawa sprawa, bo trwa dyskusja nad zmianą dotychczasowego modelu wynagradzania firm produkujących oprogramowanie. Teraz, w uproszczeniu, ten model wygląda tak, że pracownik firmy X ma jakiś login i za to ta firma płaci twórcy oprogramowania powiedzmy 20, 30 lub 100 dolarów. Teraz pojawił się pomysł, aby klienci płacili za wykonywaną pracę. Nie za stanowisko – jak obecnie – ale za akcję wykonaną przy użyciu oprogramowania wykorzystującego sztuczną inteligencję.
– Zadam oczywiste w tej sytuacji pytanie – ile?
Błażej Bogdziewicz: – To zapewne będzie wynikało z bardzo wielu czynników, ale jedna z firm software’owych stwierdziła na konferencji, że za jedną akcję będzie pobierała 2 dolary. Na ile ten nowy model się przyjmie i na ile zostanie zaakceptowany przez klientów będzie wiadomo dopiero za jakiś czas. Dzisiaj nie sposób tego powiedzieć. Można jednak z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że nowy model będzie korzystny dla firm produkujących oprogramowanie – wpłynie korzystnie na ich marże, a w konsekwencji na zyski.
– Co rzecz jasna powinno wywindować ceny akcji firm software’owych.
Błażej Bogdziewicz: – Tak, ale na razie nie znamy reakcji rynku na to rozwiązanie. Jeśli narzędzia z zastosowaniem sztucznej inteligencji będą działały dobrze, to znaczy podniosą efektywność, to model płacenia za pracę, a nie za stanowisko może stać się obowiązujący.
Krzysztof Kaźmierczak: – Chciałem wrócić do pytania na czym ma polegać zastosowanie sztucznej inteligencji w gospodarce. Wydaje się, że w pierwszym etapie będzie to jakaś forma automatyzacji. Od poprzedniego etapu ma to się różnić tym, że agenci – tak to się teraz nazywa – będą bardziej autonomiczni. O ile teraz automatyzacja polega w istocie na tym, że pracownikowi podpowiadane jest podjęcie jakiejś akcji i to on podejmuje decyzje, to nowa generacja ma sama podjąć akcję. Na tym ma polegać rewolucja.
Błażej Bogdziewicz: – Przez długi czas panowało przekonanie, że sukces w rozwoju AI będzie w głównej mierze dotyczył firm tworzących duże systemy językowe – takie jak OpenAI – oraz że firmy, które stworzą najlepsze modele wygrają i zdobędą bardzo dużą przewagę konkurencyjną. W praktyce tak nie jest. Oczywiście te duże modele są niezwykle ważne, tyle że rozwiązania dla klientów są bardziej skomplikowane. Z reguły oprogramowanie AI korzysta z wielu dużych modeli językowych różnych firm, czasem nawet kilkunastu i coś jakby specjalna „nakładka” decyduje o tym z jakiego modelu należy w określonej akcji skorzystać, jakie dane w tym momencie wykorzystać. Problemem dla modeli językowych jest tak zwana halucynacja, czyli podawanie w niektórych sytuacjach zupełnie bezsensownych odpowiedzi. Niektóre firmy twierdzą, że bardzo mocno udało im się halucynacje ograniczyć. Jeszcze nie całkowicie wyeliminować, ale mocno ograniczyć i dzięki temu mogą już tworzyć efektywne narzędzia dla klientów. Co więcej, niektóre z tych rozwiązań mogą być wykorzystywane nie tylko wewnętrznie, u klienta, ale nawet u klienta klienta. Te rozwiązania są już wdrażane, choć wydawało się, że będzie trzeba na to poczekać, być może nawet kilka lat.
– Panuje przekonanie, że sztuczna inteligencja to jest rozwiązanie dla branży technologicznej, że tylko firmy z tego sektora na tym skorzystają. A to przecież nieprawda.
Błażej Bogdziewicz: – Spodziewam się, że najszybciej zautomatyzowane zostaną czynności stosunkowo proste, powtarzalne, ale pracochłonne. Wydaje się, że AI dość szybko znajdzie swoje miejsce w usługach finansowych, prawnych, księgowych, w centrach obsługi klienta, ale też w jakimś stopniu przy tworzeniu oprogramowania.
Krzysztof Kaźmierczak: – Wydaje się, że centra obsługi klienta w firmach różnych branż rzeczywiście – mówiąc kolokwialnie – pójdą na pierwszy ogień. A później, w miarę rozwoju tego narzędzia sztuczna inteligencja będzie wkraczała do coraz to nowych branż, sektorów i dziedzin.
– Czy w konferencji w San Francisco wzięły udział tylko firmy amerykańskie, czy również z innych regionów? Mam na myśli Chiny, bogate kraje Zatoki Perskiej, które także są bardzo zainteresowane AI, wreszcie spółki z naszej kochanej, ale gospodarczo kulejącej Europy?
Błażej Bogdziewicz: – Królowały oczywiście spółki amerykańskie. Było kilka firm europejskich, bardzo zresztą dobrych, ale były tylko rodzynkami w amerykańskim cieście. Firm z rynków wschodzących nie było chyba wcale. Na konferencji widać było jak bardzo Amerykanie w rozwoju sztucznej inteligencji wysforowali się przed peleton. Moim zdaniem ich przewaga w tej dziedzinie będzie w najbliższych latach rosła. Wystarczy popatrzeć na tę branże z lotu ptaka. Regulacje w Unii Europejskiej już teraz są problemem, czego dowodem jest niedawna decyzja Mety, właściciela Facebooka, który z powodu obowiązujących na Starym Kontynencie regulacji nie udostępnił europejskim użytkownikom swojego najnowszego modelu językowego. Druga rzecz to energia. Do trenowania modeli potrzebna jest bardzo duża ilość energii, a z tym w Europie mamy duży problem. Oczywiście podobne problemy, choć na mniejszą skalę, są również w Stanach Zjednoczonych, ale oni znajdują rozwiązania. Niedawno potwierdzono informację o modernizacji i uruchomieniu zamkniętej kiedyś elektrowni atomowej Three Mile Island…
– Mówiliśmy o tym kilka miesięcy temu w Ringu.
Błażej Bogdziewicz: – Tak, teraz przyszło potwierdzenie. Microsoft sfinalizował właśnie dwudziestoletnią umowę z jedną z firm energetycznych. Elektrownia będzie pracowała w 100% dla Microsoftu, co oznacza, że big-tech bierze się za produkcję energii atomowej. W Europie jest to nie do pomyślenia. Dodajmy do tego, że zarobki ludzi zajmujących się AI w Stanach Zjednoczonych są istotnie wyższe niż nie tylko w Polsce – co oczywiste – ale również we Francji czy w Niemczech.
– Drenaż mózgów…
Błażej Bogdziewicz: – Tak, to skłoni wielu specjalistów do wyjazdu za ocean.
Krzysztof Kaźmierczak: – To co powiedziałeś o Mecie, to o nieudostępnieniu swojego najnowszego modelu językowego użytkownikom w Europie to już nie jest dzwonek ostrzegawczy, to jest wielki dzwon! Podczas wcześniejszych Ringów Caspara – omawiając kwestię sztucznej inteligencji – wyrażaliśmy obawy, że spółki amerykańskie zdominują tę dziedzinę, a w Europie będziemy tylko użytkownikami zaoceanicznych rozwiązań. Teraz okazuje się, że z niektórych rozwiązań nie będziemy mogli nawet korzystać. Katastrofa.
Błażej Bogdziewicz: – Pytałeś o obecność na konferencji w San Francisco firm z Chin i Bliskiego Wschodu. Cóż, trzeba sobie zdawać sprawę, że branża technologiczna wymaga dużej kreatywności. W dziejach ludzkości zawsze było tak, że nauka rozwijała się w pewnych ośrodkach, w których panował intelektualny ferment. To się nie zmieniło. Teraz dla branży AI najlepszym miejscem są Stany Zjednoczone. Oczywiście Kalifornia ma swoje problemy, część firm przenosi się do Teksasu, ale nie słyszałem o ich wynoszeniu się poza Stany Zjednoczone.
Krzysztof Kaźmierczak: – A do tego trudno tworzyć nowe rozwiązania w absolutnej próżni. Przewagę mają te spółki, które działają wśród klientów, słuchają ich, dyskutują, znają ich potrzeby. Inaczej, gdy zakładasz firmę technologiczną – nawet mając nieograniczony dostęp do pieniędzy – wymyślasz jakiś produkt i wymyślasz potrzeby klientów. To znacznie trudniejsze.
– Na koniec pytanie o wybory prezydenckie w USA w kontekście branży, o której rozmawiamy. Wybór jednego z dwóch głównych kandydatów może coś zmienić w tej dziedzinie?
Błażej Bogdziewicz: – Nie sądzę. Obaj kandydaci zdają sobie sprawę jak ważna dla technologicznej przewagi Stanów Zjednoczonych i pozycji tego kraju na świecie jest sztuczna inteligencja. Zresztą ta branża jest bardzo zapobiegliwa i obstawia obie kandydatury. Donatorem kampanii Kamali Harris jest Google, z kolei jeden z największych funduszy venture capital – Sequoia, akcjonariusz między innymi OpenAI – jest donatorem kampanii Donalda Trumpa. Natomiast Microsoft finansuje obu kandydatów, choć nie w równym stopniu.
Krzysztof Kaźmierczak: – Wsparcie dla energetyki, tak ważne dla rozwoju sztucznej inteligencji, deklaruje zarówno Partia Demokratyczna, jak i Republikanie. W branży technologicznej rewolucji nie będzie niezależnie od tego kto zasiądzie w Białym Domu.
Nota prawna
Niniejszy dokument został sporządzony przez Caspar Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych S.A. Powyższa treść jest wyłącznie wyrazem osobistych poglądów jej autora
Przedstawione powyżej informacje stanowią informację reklamową, mają charakter informacyjny i nie są ofertą w rozumieniu ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeksu Cywilnego. Zawarte w niniejszym dokumencie informacje nie stanowią usługi doradztwa finansowego, prawnego i podatkowego oraz nie należy ich traktować jako rekomendacji dotyczących instrumentów finansowych.
Caspar TFI informuje, że z każdą inwestycją wiąże się ryzyko. Fundusze nie gwarantują realizacji założonego celu inwestycyjnego, ani uzyskania określonego wyniku inwestycyjnego.
Należy liczyć się z możliwością częściowej utraty wpłaconych środków. Indywidualna stopa zwrotu uczestnika nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym funduszu i jest uzależniona od dnia zbycia i odkupienia jednostek uczestnictwa oraz od poziomu pobranych opłat. Opodatkowanie dochodów z inwestycji w fundusze zależy od indywidualnej sytuacji każdego uczestnika i może ulec zmianie w przyszłości.
Korzyściom wynikającym z inwestowania środków w jednostki uczestnictwa towarzyszą również ryzyka, takie jak: ryzyko nieosiągnięcia oczekiwanego zwrotu z inwestycji, wystąpienia okoliczności, na które uczestnik funduszu nie ma wpływu np. zmiany polityki inwestycyjnej czy połączenia lub likwidacji subfunduszu, a także ryzyko związane ze zmianami regulacji prawnych. Wśród ryzyk związanych z inwestowaniem należy zwrócić szczególną uwagę na ryzyka dotyczące polityki inwestycyjnej, w tym: rynkowe, walutowe, stóp procentowych, kredytowe, koncentracji, jak również rozliczenia oraz płynności lokat. Wszystkie subfundusze wchodzące w skład Caspar Parasolowy FIO cechują się dużą zmiennością ze względu na skład portfela inwestycyjnego. Żaden z subfunduszy nie odzwierciedla składu indeksu papierów wartościowych.
Przed podjęciem ostatecznych decyzji inwestycyjnych należy zapoznać się z Prospektem Informacyjnym Caspar Parasolowy FIO oraz z dokumentami Kluczowych Informacji dla Inwestorów. Wszelkie dokumenty dotyczące Caspar Parasolowy FIO dostępne są na stronie internetowej Towarzystwa www.caspar.com.pl (w zakładce „Dokumenty/Fundusze inwestycyjne” znajdującej się u dołu strony), w siedzibie Towarzystwa lub u dystrybutorów.